tydzień temu przyjemni panowie wymienili mi okna

szklanka

z definicji nie możemy porastać. prawdopodobnie

dlatego ty nie dorośniesz, ja nie dorosnę

do pięt. a tak chciałabym,

 

czuć każde pióro, wyskubywane przez pijaną siostrę noc.

każde dojrzałe pióro, które wyfruwa przez okno, zostawiając erotyczny podtekst

na parapecie. niezaspokojone ociera się o niebo w źle dobranym biustonoszu.

wszystkimi członkami zakłóca konstelację.

 

zakłóca mnie. i również prawdopodobnie rozstrojona, roztrajam się.

czekam, aż jedna z moich części po drodze wyrzuci śmieci, udając

że jest jej zimno. bo wtedy wszystko robi się twardsze.

jak zastygły tłuszcz.

 

w pozycji półmyślącej. najgorsza część

przyciąga moją głowę za włosy tak,

że myślom zbiera się na wymioty.

nieprzerwanie syczy mi do ucha: kochanie masz smak

wczorajszej ciepłej wódki. i krzyżuje mnie ta jej prawda,

która czasami bywa.

która właściwie jest czasem.

szklanka
szklanka
Wiersz · 29 października 2008
anonim