1.
wypełza z bieli pociętej drobnymi
żyłkami zero-jedynek
wokół słów
(łuszczą się jak farba
na portrecie doriana graya)
splątane macki meduzy
2.
parzy bezmyślnie żeby zapomnieć
o kryształkach soli na własnej skórze
o braku kropek
zdania pączkują i giną zanim dotkną
brzegu istoty rzeczy
3.
niepotrzebnie
4.
wystarczyłoby odwrócić głowę
na horyzoncie wzgórza krainy "nigdzie"
eolia albo żagiel łódeczki z kory drzewa
wiadomości złych i jeszcze gorszych
5.
czekamy na odpływ lub przypływ
(nieważne)
grzęznąc w przybrzeżnym piasku
z wykałaczkami w dłoniach
my
kasztanowi pod łupiną kartki
wioślarze słów
: )
to pewnie dlatego, że zwykle musi mnie coś mocno wkurzyć, żebym w ogóle zaczęła pisać.
w przeciwnym razie - chroniczny i nieuleczalny niechciej