a samochody jak kulawi ludzie pełzną korytarzami
dzielnicy szpitala umieralni. wydymiają
staruszki i starców na strychy do piwnic w kąt.
a szczury w panice uciekają przez noc i w dzień
przez nie spać nie potrafi zastraszona zagłodzona.
miłości potrzebuje jak tlenu jak hełmu na głowę
tego miasta szpitala cmentarza.
a sklepy zeszmacone wypluwają tony croppów
levisów metek i każda z nich ma ślicznie rozwinięty
celulit i śliczne zielone pończoszki i czternaście
wiosen grubych jak uda modyfikowanych kurcząt kfc
a później już nocy nie było ni dnia ani żadnej rzeczy
pod rzęsą i tylko pachnąca kolorowa
wydmuszka
b. podoba mi się wydymianie
wiesz, początkowo drażniło mnie rozpoczynanie każdej ze strof od "a", teraz widzę, że to bardzo dużo daje. powoduje skojarzenia z opowieścią na jednym wdechu, byc może nawet takiej 14latki.
fajnie użyte powtórzenia, nadają tempa.
zmieniłabym jednakże w ostatniej strofie "ni" na "ani". niech już będzie konsekwentnie - po pierwsze, zbyt wyrazista ta stylizacja na kawałek z dekalogu, kiedy jest w tej formie - po kolejne.
Pozdrawiam!