BEZDOMNY

beti027

w twoich lustrach

sufity błękitne

w których Bóg palcami

ściska otchłań

gdy zdenerwowany

 

korytarzami wąskie uliczki

gościnnych aglomeracji

co strawę na śmietniku

dla ciebie przechowują

 

hotel darmowy nocleg oferuje

pod lewą stroną wiaduktu

gasząc światło

w sekundzie po zachodzie słońca

 

a rano

 

znów na kolanach

trzeba się myć

w płytkich zlewach

pozostałych

po wczorajszym deszczu

 

kolejny raz

spojrzę w pustkę źrenic

gdy podam kromkę

pozłacaną smalcem

 

lubię patrzeć

gdy twoje oczy

napełniają się miłością

 

do chleba

Oceń ten tekst
Ocena czytelników: Dobry 1 głos
beti027
beti027
Wiersz · 9 listopada 2008
anonim
  • Marek Dunat
    trochę zbyt kawa na ławę , ale może tak właśnie ma być . mimo wszystko zrezygnowałbym z tak częstego używania entera i puścił tekst bardziej poziomo.

    · Zgłoś · 15 lat temu
  • beti027
    Dziękuję bardzo :)

    · Zgłoś · 15 lat temu
  • anonim
    Johannes Tussilago
    Nie wiem, czy w końcówce więcej egoizmu czy sadyzmu. ;) A poważnie - tekst mi się szczerze podoba. Gratuluję!

    · Zgłoś · 15 lat temu