Matka

Goosfrabba


kiedy się obudziłem
stała przy mnie
sina czerwona giętka
obrzmiała krwią od środka
mną
oto jestem

wtedy się poczułem
się cały na świecie
zapadł się mrok rytm
szybkie odarcie z błon z żywicy
z łona
oślepienie

i pewnie miała mnie dość
lecz chciała
całą istotą bycia
pękania w szwach
całą istotą czekania
na swój własny cud

cała ona
jak miliard i jak nikt inny
matka


Goosfrabba
Goosfrabba
Wiersz · 25 listopada 2008
anonim
  • Marek Dunat
    no sam popatrz jakich byków narobiłeś . nie śpiesz się z pisaniem bo powstają takie ,,cuda,, jak druga strofka. całość zupełnie mnie nie dotyczy.

    · Zgłoś · 15 lat
  • ew
    Pomysł mi się podoba , niezły wiersz z tego zrób , nad druga ostro popracuj i pokaż nam jeszcze raz. Tkliwość w poincie bardzo trafna .

    · Zgłoś · 15 lat
  • Zaneta R.
    Mnie tez podoba sie mysl,ze postanowiles "uczcic matke".chociaz drastycznie z tym rozrywaniem..

    · Zgłoś · 15 lat