gdy skapują nektarem przejrzałe figi
na wargi spękane tęsknotą
pomiędzy sztywne liście cytrusów
rozwiane włosy wplata
ostatni krzyk spóźnionej cykady
w półmroku księżyc krasi srebrem
grzbiety rozgniewanych bałwanów
zachłannie pożerających najmniejsze ślady
pozostawione na piasku
spacer kończący widzenie
maluje ostatni obraz
na dnie ciężkiej walizki
już śniedzieją stada podniebnych baranów
żegnających pełnię poprzedniego życia
a po krużganku w zwiewnej piżamie
krząta się nowy dzień
za kilka godzin
jak każdy poprzedni
umrze w swoim łóżku
zapomniany
nie wiem tylko czy miałaś "cytrusy" na myśli
ale dzięki za poprawki
:*