pani Waleria z zażenowaniem sadowi się w najciemniejszym miejscu
z rzeczywistości zlizuje powietrze spuszcza napięcie z obolałych kolan
zapachowa świeca mruga zalotnie obiecując pieszczoty wszystkim myślom
niezrodzonym jeszcze zamknięciem oczu
potrącony piętą kot budzi ogon i cienie na ścianach świat za oknem jodłuje
szarością kolorów i marszczy się zawstydzony mija w półprzymkniętych oknach
otwarta klatka na próżno oczekuje lokatora
dawno już wzleciał z pola widzenia i śle Walerii pióra jak listy
cisza. pani Waleria na poręczy trzepie wspomnienia
obraz za obrazem wzdycha nic nie może przecież wiecznie trwać
nie spogląda już w lustro i odnajduje siebie w krojonej cebuli
rozpuszcza włosy nanizując na nie nuty Ravela
bolero prowadzi do wniosku otrząsa
pani Waleria zakłada biały welon otwiera okno
leci
2008.03
a pani Waleria... byl ktos taki?czy to poprostu niepewność z muzyką pomknęła przez okno?
mało dramatycznie jak na śmierc, ale to:"nie spogląda już w lustro i odnajduje siebie w krojonej cebuli
rozpuszcza włosy nanizując na nie nuty Ravela" jest świetnie napisane.
Emil , jesteś wielki !