Wyrzucili mnie
ze szlachetnego grona obdarzonych talentem.
Włóczę się teraz, po ścieżkach krainy mądrości.
Sam,jeden,spotykam czasem jakieś cienie,
ale to bardziej zjawy niż miłe duchy.
Umarłem,a ze mną moje litery,
każda c o r a z bardziej
odrzuca swoją wartość i specyfikę.
Nie ma już nosówek,twardych,dźwięcznych
czy słodkich zmiękczeń.
Pozostały nam materialne cuda umysłu
i niewytłumaczalne działanie synaps.
Boga nie ma.
Błąkam się po Urlo, zwiedzam
zamszone zakamarki i oczekuję w każdym
z nich smoka albo słonecznej dziewicy.
"Ten to miał pomysł i jakież wykonanie",
a teraz niemrawo pisząc na skrawku drzewa,
moje ostatnie zdanie przed zejściem niżej
przestrzegam was.
Nie wierzcie moim słowom,bo to wszystko
ja przemyślałem.
Sama treść, średnio wypadła ,a cz nie jest najgorzej, wyobcowanie wyłania się z wersów i chyba o to Ci chodziło. Rewelacji nie ma, ale ja odnalazłam się w przesłaniu.