Noc nadchodzi,światła gasnął,
ciemny mrok otula miasta,
już pluszowy piesek zasnął,
lecz niepokój Krysi wzrasta.
Tuż za oknem straszą drzewa,
za firanką stoją skrzaty,
każdy z nich upiornie śpiewa,
każdy brzydki i kudłaty,
A spod szafy pełzną cienie,
ten największy cień straszliwy,
rzuca Krysi swe spojrzenie,
wzrok ma grożny, przerażliwy.
Już pojawia się następny,
jakiś potwór, upiór, zmora,
jest trójgłowy i posępny,
przy nim smoków grupka spora.
Jednak nagle ginął lęki,
kolorowa smuga, jasna,
barwne tony, strojne dzwięki,
sfruną z nieba w stronę miasta.
Do pokoju zapukają,
swoim ciepłem strach zawstydzą,
tam już z wróżką się spotkają,
oczka Krysi świat barw widzą.
Wróżka w tęczę pokój stroi,
gwiezdny pył rozsiewa w koło,
już dziewczynka się nie boi,
i nareście jest wesoło.
Żadna noc jej nie przerazi,
nigdy już nie będzie sama,
będzie przy niej stac na straży,
czarodziejska wróżka mama.