Mrok dokoła, cisza głucha,
ktoś w jaskini złota szuka,
wypatruje czegoś,słucha,
gładzi skały, w ściany puka.
Wtem światełko ujrzał małe,
gdzieś w oddali, jak wzrok sięga,
widzi pudło w kurzu całe,
w nim ogromna leży księga.
Zawiedziony swym odkryciem,
w kąt wyrzuca wielką księgę,
zasłaniając się swym życiem,
w grocie składa swą przysięgę:
Złoto znależc musi w grocie,
żeby cierpiec miał katusze,
chce się tarzac, pływac w złocie,
w zamian stawia swoją duszę.
Ledwie słowa te przebrzmiały,
ledwie tylko się skończyły,
wszystkie skały wnet zadrżały,
ognie w dali zatańczyły.
Staje przed nim postac straszna,
i szkaradna jakich mało,
wielce przy tym jest rubaszna,
sierśc pokrywa całe ciało.
Chcesz miec złoto , mogę sprawic,
że go każda ilośc będzie,
musisz tylko znak postawic,
tutaj właśnie, tu w tej księdze,
Wypisz tylko krwawym znakiem,
swoje imię zakreśl śmiało,
i pamiętaj , że tym szlakiem,
wrócisz tutaj oddac ciało,
oddac duszę i sumienie,
w zamian sława i majątek,
cenne złoto i kamienie,
to bogactwa jest początek.
Po tych słowach nasz człek z groty,
znalazł w domu się wspaniałym,
znikły troski i kłopoty,
rządził teraz miastem całym.
Na zabawach czas upływał,
w karczmach bywał nader śmiało,
w karty teraz stale grywał,
szczęście go nie opuszczało.
Jednak nocą, gdy zmęczony,
zasnąc chciał, jak ludzie inni,
jego umysł udręczony,
wciąż wędrował do jaskini,
I na nowo przeżyc kazał,
każdą chwilę w diabła grocie,
wszelki spokój z serca zmazał,
opowiadał o kłopocie.
Więc, gdy tylko ranek nadszedł,
swym sumieniem prowadzony,
do jaskini szybko poszedł,
życiem swoim zawstydzony.
Znalazł księgę , imię swoje,
spostrzegł, inne znaki krwawe,
ludzi, którzy własne znoje,
zamienili w radośc, sławę.
Gdy obejrzał księgę całą,
diabła zaczął przywoływac,
wnet, też ujrzał postac małą,
której troskę przypisywac.
Diabeł znał jego zamiary,
i powody tej wizyty,
nie unikniesz, mówił kary,
chciałeś złota i zaszczyty,
więc dostałeś, czego chciałeś,
wiedz przysięga to nie żarty,
jednak , że odwagę miałeś,
zagram z tobą w czarcie karty.
Obaj dobrze w karty grali,
obu czar nieczysty służył,
swe zamiary dobrze znali,
czas w tej grze im się nie dłużył.
Przy ostatnim , tym rozdaniu,
karta już diabłu sprzyjała,
i przy wielkim wręcz uznaniu,
ludzka dusza grę przegrała.
Trwoga wielka zagościła,
w sercu człeka przegranego,
wszelka wiara opuściła,
brak sumienia jest czystego.
Gdy z jaskini odejśc już miał,
wiedząc, że tę walkę przegrał,
pomysł nowy mu zaświtał,
wielką księgę z sobą zabrał.
Gdy do domu tylko wrócił,
gdy ochłoną nieco z wrażeń,
straszną księgę w ogień wrzucił,
dumny z siebie , pełen marzeń.
Razem z księgą znikło złoto,
dom się w nędzną chatę zmienił,
ale człek ten nie dbał o to,
swoje życie wnet odmienił.
Z czarcich szponów wyrwał duszę,
uspokoił swe sumienie,
znał już teraz co katusze,
zbawił ludzkie swe istnienie.
Poznał co jest życia złotem ,
co jest skarbem ludzkiej duszy,
a co troską, serc kłopotem,
i jak złoto prawdę głuszy.