Wyżej i wyżej...
Budujesz drabinę z marzeń swych
Wdrapujesz się coraz wyżej
Daleko jeszcze masz by sięgnąć gwiazd
Spójrz tam, ktoś znowu zdmuchnął świecy żar
Skrzydeł mu brak lecz już martwy wcześniej był
Jego ciało niczym brzytwa powietrze tnie lecąc w dół
Nie doszedł tam gdzie chciał
Sił zabrakło mu lub jego twór marny był
Czy twoje szczebla pewne są ?
Czy tak słabe że zginiesz nim dojdziesz tam ?
Staraj się o najlepsze drewno
Próchno twymi słabościami jest
Pierwszy obłok na drodze mijasz swej
Jego piękno oślepia Cię, nie patrz w dół
To co zobaczysz tam to małe istoty
Lecz gdyby nie były wielkie, nie maiłbyś nic
Głuche na skomlenie litości echo niesie trzask
Kolejna ofiara, długi lot i śmierć
Ze zniszczonej obok konstrukcji drzazga zraniła Cię
Zimna krew z twych żył sączy się
Twoje serce niczym twarda skała wypompowuje ją
Iteracyjna pętla krwią rządzi już
Kropla za kroplą ucieka życie twe
Wbrew grawitacji niebo przyciąga zimną krew
Tak jak magnes przyciąga chłodną stal
Twa czerwona ciecz wystukuje o niebo hipokorystyczny rytm
"On uczciwy jest, nie krzywdzi nikogo i kocha świat"
Istoty na ziemi krzyczą iż ta melodia to fałsz
Jednak Ty wsłuchując się w rytm huczącego sklepienia
Wdrapujesz się wzwyż tryskając mocniej swą krwią
Czy twa wysokość nie przeraża Cię ?
Oczy nieba znowu śmieją się
Do nich nie dojdzie nikt
Żaden podniebny wagabunda nie zdoła dorównać im
Ty nie wierzysz mi i kolejny stopień montujesz już
Zapach mamony podnieca Cię, obłęd kieruje tobą
Twoje życie zbyt krótkie jest
Starość dopada Cię a ty pniesz się wciąż
Do góry tam gdzie wabi Cię szaleństwo twe
Życie własnością jest tych co na dole tkwią
Twoją jest droga która wybranką twą stała się
Dłonie twe już nie maja sil, obsuwasz się
Kim jesteś ? Po co kroczyłeś ?
Doszedłeś, by ujrzeć swój cel
Czy jej oblicze raduje Cię ?
Blask jej śnieżnej poświaty przeszywa Cię
Tak jak sztylet wbity w piach
Na swym ciele czujesz oddech jej
On zamraża ciało twe
Jej dłonie miażdżą Cię
Oplatają Cię tak jak śnieżne macki złowieszczych drzew
Wiem, nie ją gwałciłeś w lubieżnych snach
Spójrz, tak wyglądasz właśnie ty
Połącz swe obumarłe ciało z nią
Niech ten akt końcem twym stanie się