lato tuż przed końcem świata

gabe

Boston, akademik, sierpień
zabrałaś mi coś, kiedy światła kołysały się miękko
na ciepłych zmarszczkach rzeki
a powietrze drgało nerwowo
nikt mi tego nie odda a ty nie pamiętasz,
lub też nie chcesz
ilu głupców było przede mną
a ilu po mnie
zabierając ze sobą prześcieradło
pozbawiłaś mnie ostatniej, jedynej tajemnicy
leżąc tam w świetle nocy wpadającym
przez uchylone okno
okno wydychające opary pokoju
i wpuszczające zgiełk ulicy
pomyślałem że Bóg zna wszystkie odpowiedzi
a ja nie znam nawet pytań
ale on jednak zadał mi je
długo potem
przypominając noc w Bostonie
oraz Ciebie, choć oboje jesteśmy z dala
... od Niego
gabe
gabe
Wiersz · 4 grudnia 2000
anonim