w moim niedzielnym klubie filozoficznym
weryfikuję kłamstwa spadających gwiazd
z marzeniami kupowanymi za bezcen
w sklepie pod chmurką
czytanie o troskach całego świata
rozsypanych makiem na białym papierze
w poszukiwaniu ziaren prawdy
nie daje nadziei na owocobranie
ślady jałowych peregrynacji z szelestem
piór ogona pawia zacieram
gdy mój protest rozpływa się
jak kropla deszczu wpadająca do stawu
w masce buntu
statutem klubu przecieram szyby
zaparowane łzami
dostrzegam inny świat