Tak z lunetą co zniekształca to co widzę,
Przez ten Świat co pięknym może być lub złym to idę,
Patrzeć nauczyłem się lecz już nie tak dobrze widzieć.
Raz rozpoznam tam gdzie czysta w swojej formie prawda - choć bolesna - kłamstwo,
Po to aby zaraz ujrzeć słuszność lub poprawność gdzie wygoda,
Idę oto tak przez życie oceniając, doceniając, przeceniając,
Szukam tego co to niby jest i ważne i dlaczego warto by cokolwiek.
Odpowiedzi tym jest mniej im więcej mi się zdaje widzieć,
Więc do wniosku zdążam tego co to rozum w makroświecie swe odbicie znaleźć może,
Te dwa światy - zrozumienie i niewiedzę - im są większe większy też i dystans dzieli,
Więc postaram się nie znaleźć więcej odpowiedzi,
Bowiem żyć nie zdołam z jeszcze większą stertą pytań.
Zasadniczo, jesli w poezji nie mowi sie nic odkrywczego i wznioslego, to wypadaloby mowic osobiscie i innowacyjnie. Ty nie robisz ani tak, ani tak. To wypowiedz "everymana", ktory sili sie na filozofie. Pomijajac, ze poezja to nie filozofia, czy naprawde warto? Nie pytam, czy ten wiersz wniesie cos w zycie czytelnika, ale czy dla Ciebie samego jest szczery? Czy tak widzisz swoja "zyciowa podroz"? Jesli tak, to cos ona uboga i nieksztaltna.
Pamietaj, ze piszac zawsze o czyms sie stanowi i cos zaswiadcza. Nie ma legitymacji poetyckiej do upraszczania czegokolwiek po to, żeby lepiej brzmiało (a nie brzmi lepiej - paskudne te inwersje, zrezygnuj z nich). Wiersz oczekuje, że autor będzie się z nim zgadzał. Żeby zakwestionować tę relację, trzeba mieć naprawdę olbrzymi dorobek i umiejętności.
Jedyną zaś jak myślę zaletą tych moich słów jest ich szczerość. Może to i nie jest poezja, ja sam dla siebie nazywam to co zdarza mi się napisać 'myślami'.
Może inne zmieszczą się w ramach tych definicji?