Mała wizja rodzi się w nocy
Poświata księżyca padająca na kobietę
Powiela cudowność blasku jej istnienia
A ręce w swej ślepocie opadają na dno
Jaskini wilgotnego podniecenia
Wiedzione instynktem trafiają
Z zamoczone źródło grzechu
Noc spowita marzeniem o miłości
Rozbrzmiewa pełnią swego piękna
Kolejny oddech oddany za darmo
Wije się wśród wiatrów pokusy
W gwieździstą noc jesteś ze mną
A oczy zmieszane skryte pod powieką
Tulą swoje kłamstwa
Kolejny dotyk splecionych stóp
Rozbrzmiewa piosenką czystych serc
Roztańczeni w rytm muzyki księżycowego
Pożądania, porywani przez spojrzenia
Niewinnych marzeń
Znikamy niby mgła co każdego ranka
Osiada na trawie nieświadomej
Grzechu istnienia
Marcin Rasztabiga
Wiersz
·
6 grudnia 2000
-
MiszokoHej, wpadłam tu z ciekawości, bo nosisz takie samo nazwisko, co ja:) Wiersz mi się bardzo podoba, chociaż nie jestem znawczynią poezji...Pozdrawiam
-
iraszGra wyobraźni...fajne:)
-
Tomek RWitam zajrzałem tu bo łączy nas Nazwisko jestem z Kielc pozdrawiam a co do wiersza musze przyznać masz talent. Moze swoja poezja wypromujesz to nasze dziwne nazwisko :} he he