nauczyłeś mnie czekać
(już to umiem robić) na twój gest
jeden uśmiech jak podanie dłoni
na początek zbyt późny czy za prędki
koniec na jaskółkę tą pierwszą
co wiosny nie daje zamki z piasku
zmywane pierwszą lepszą falą
nauczyłam się czekać znakiem
zapytania krzyżyk któryś z kolei
na nadzieję kładę i w ostatniej minucie
tuż przed zasypianiem gdy odmawiam
twój obraz daleki tak bliski
ucz czekania codziennie
jak matka modlitwy
"twój obraz daleki tak bliski" To mnie razi bardzo, bo strasznie obgadane już. Okropnie patetyczne.
I wiesz, w drugiej strofie nie gra mi w tych trzech ostatnich wersach. Chodzi o to że kładziesz krzyżyk na nadziei nawet wtedy kiedy się modlisz obrazem tym obrazem czy nie? Bo jeśli nie to brakuje definitywnie jakiegoś czasownika w tych wersach....Bo nie pasuje mi ten spójnik
Ale przyznam, że nastrój mi się chyba udzielił, a to na plus : )
"i"...
"twój obraz daleki tak bliski" To mnie razi bardzo, bo strasznie obgadane już. Okropnie patetyczne.
I wiesz, w drugiej strofie nie gra mi w tych trzech ostatnich wersach. Chodzi o to że kładziesz krzyżyk na nadziei nawet wtedy kiedy się modlisz obrazem tym obrazem czy nie? Bo jeśli nie to brakuje definitywnie jakiegoś czasownika w tych wersach....Bo nie pasuje mi ten spójnik "i"...
Ale przyznam, że nastrój mi się chyba udzielił, a to na plus : )