Żyję na świecie pełnym bólu i cierpienia
zasłaniam swą twarz przed wyzwiskami,
które ranią mnie z wyszukanym okrucieństwem
i które wciąż namnażają problemy...
W parku spaceruje dwoje zakochanych,
cieszą się sobą i chwilą samotności...
trwa to kilka chwil, a potem...
pigułka przestaje działać...
Narkotyk ulatnia się, a wraz z nim
powraca samotność, ból i strach przed życiem,
które chodzi własnymi ścieżkami i prosi śmierć
aby przyszła do niego jak najprędzej...
Oto jestem ja... opęteny samotnością,
jak psychopata w kaftanie bezpieczeństwa...
Bez przyjaciół, życia i miłości...
...Tylko czarny kot ociera moje łzy...
Owca i królik - dwa zwierzaki, które cierpią,
śmierć i marznenia, które się nie spełnią...
Odebrana radość, miłość, która wygasła...
Jest jeszcze śmierć ale ona może poczekać...
Plecak mojego życia wypełniony jest cierniami,
Jaskinia mojej duszy zamieszkiwana przez marzenia
ustąpiła miejsca chorym snom o szczęściu,
mimo, że kiedyś była tam prawda...
Bóg jak powietrze, kościól jak chlew...
Nie można go zbluzgać bo to grzech...
puste ławki, nikt już nie wierzy w światło...
to już nie modne i dawno zgasło...
Zamiast wina mszalnego - krew kozła i śmierć
miłości ustąpiła rządza pieniądza i wojny
Może w raju zrobię sobie z Bogiem kilka zdjęć
i na pamiątkę prześlę tu bogobojnym...
DLA LUCYNY