Opustoszały wszystkie kąty
i tylko wiatr świstem w szczelinach porywał myśli
przypięte do ścian.
Adresat znany, lecz niedostępny,
już niewidoczny.
Biegłam po śniegu rozpryskując łzy,
a ślady skuwane lodem przykrywał milczący świt.
Chciałam na czas dostarczyć krzyk
zanim zmieni się w łyk zamarzniętej rosy.
Od rana pod sklepikiem kółko różańcowe,
klepiące ósmą zdrowaśkę na plecach piętnastego sąsiada.
Przechodząc obok, oberwałam po nogach
dziewiątą modlitwą.
Obym stała się świętością dla własnego nieba,
nim utonę pod powiekami.
Nie zdążyłam.
'Przechodząc obok, oberwałam po nogach
dziewiątą modlitwą.'- podoba mi się ten dwu wers bardzo.
i zakończenie jest ok: )
Mam bardzo pozytywne odczucia : ) Tylko mieszane odczucia mam co do początku. bo mi to klimatycznie kontrastuje ogromnie z tym co potem następuje.
Dzięki za treściwy komentarz.
Ale jeśli już nawet, to zakończenie niepotrzebne - ostatnia linijka. Za dosłowna. Całość mimo wszystko udaje przekombinowanie - takie mam subiektywne wrażenie.