jak wiele spojrzeń,
nieśmiałej natarczywości
wbijania źrenic i przeszywania wzrokiem
pokątnych uśmiechów i wymownego zamyślenia
potrzebuję dla pewności, że gdy popatrzę
twoje oczy będą tam zawsze
szukające moich
że gdy zatonę
w drzwiach twojej duszy
zobaczę drugą stronę
i (być może) zrozumiem...
jak wiele by odetchnąć
i usunąć twą twarz
spod własnych powiek
jak wiele by usłyszeć
twój wątły szept
dobywający się z głazu
pochowanego tuż pod moim siódmym żebrem