wdowy po mnie miotają zaklęcia
przeklinają zwiotczałe marzenia
były żaby a nie było księcia
sama bajka niczego nie zmienia
nie odczyniam uroków bo przecież
słowa spadną i zwiędną jak liście
wiatr rozdmucha po trzecim świecie
a ja będę biegł zamaszyście
po manowcach pełnych od śladów
tak nieznacznych jak bardzo nieznanych
wbijam szpilki w oczy sąsiadów
i zapałki w stwardniałe kasztany
na mieliznach nic nie jest proste
kompas z hukiem za burtę wyleciał
chociaż wiarą do życia dorosłem
to nadzieją wciąż jestem jak dzieciak