teraz jest język mięśniem nie na schwał
w niechcianym spotkaniu z podniebieniem
bez końca i bez żadnych praw
"milcz" wołają wyschnięte wargi
a bunt we mnie przynosi wilgoć
przynosi wiarę
i może słońce nie okaże się leniem
zapuka
zaskrobie w nie moje okno
przywita się po swojemu
myśl o posiłku jest przedwczorajsza
potrzeba aktualna...
a jeśli słońce zaśpi
'"milcz" wołają wyschnięte wargi'- to jak się pomyśli jest ok
'bunt we mnie przynosi wilgoć'- to w ogóle dobre jest. bardzo.
'przynosi wiarę' Cię ciągnie do tej prozy ;]
ostatni wers jest fajny. I tu zależnie od interpretacji można potraktować to jako otwartą kompozycję, albo jako pytanie retoryczne. W obu przypadkach się broni.
Nieźle : )
Co do ostatniej linijki: Jaca ma racje. Fajnie i na dwa sposoby.
Całość: dobrze, ale pozostaje niesmak. Przynajmniej u mnie.
przynosi wiarę - Włochaty, Dezerter, Kastet, Kobranocka. Do wyboru.
Generalnie, nie jest zły wiersz. Trochę zawiedzonym lekturą.
za mocno przegadane, chyba nie w tym rzecz