Złoty sznurek

Tomasz Wrona


Złoty sznurek ktoś powiesił na róg lustra.
Zwykłe, szklane, nie z kryształu, i bez ramy,
Zwykłe, szklane, w jakim co dzień siebie gramy,
Oczy smutek, oczy płomień, oczy pustka.

W trójkąt cięte. Zawieszone prosto ? Krzywo ?
Złoty sznurek ktoś powiesił mi na złość.
Skaził widok. Znów naruszył taflę żywą,
Błysk żarówki ? Lampy cień ? Nieproszony gość ?

Kiedyś znajdę takie lustro kryształowe.
Przed nim, na tle białej ściany, nago stanę,
Bezszelestnie mnie oświetli słońce nowe,
I otworzy Pan Bóg mi ostatnią bramę.

I zobaczę więcej siebie, siebie sobą.
W tym spojrzeniu sam się sobą zachwycę.
I nie będę potrzebował już nikogo,
Nie zatęsknię za nikim, dłoni nie chwycę.

Jeszcze tylko Twoje oczy mi zostały.
W nich się przejrzę, choć zamknięte często smutnie.
Złoty sznurek ktoś powiesił, tak okrutnie,
Na twe oczy, zwykłe, szklane, nie kryształy.





Tomasz Wrona
Tomasz Wrona
Wiersz · 22 września 1999
anonim