Ka

kolorowsza

 

 

 

tyle mam wielkich słów

na początku języka

wystarczy otworzyć usta

by wypełniły się śpiewem

  

na aksamicie mojej skóry

tworzą się obrazy dziwne ciepłe

kołyszą mnie przez chwilę

by zniknąć o wschodzie

bardzo dalekim

 

rozmazuję się na szybie bezwstydnie

jaskrawa tak że zajrzeć w oczy

i umrzeć zasłuchanym w myśli

co brzmiały 

 

i wybrzmiała nowa czasoprzestrzeń
w niej czekam na pomyślny wiatr
co poniesie przez fale
wiecznie nienasycone
w urojoną przystań
 

kolorowsza
kolorowsza
Wiersz · 12 marca 2009