tyle mam wielkich słów
na początku języka
wystarczy otworzyć usta
by wypełniły się śpiewem
na aksamicie mojej skóry
tworzą się obrazy dziwne ciepłe
kołyszą mnie przez chwilę
by zniknąć o wschodzie
bardzo dalekim
rozmazuję się na szybie bezwstydnie
jaskrawa tak że zajrzeć w oczy
i umrzeć zasłuchanym w myśli
co brzmiały
i wybrzmiała nowa czasoprzestrzeń
w niej czekam na pomyślny wiatr
co poniesie przez fale
wiecznie nienasycone
w urojoną przystań