Wyszedłem
i, w tym jakby niebie zapatrzony,
myślami powracam do dni
tamtejszego kalendarza.
Radość. Śmiech. To mnie otacza,
gdy myślami jestem w skończonej historii,
w obrazie wspomnień, radosnych wspomnień
o chwilach razem spędzonych.
Powracam, bo nie chcę zapomnieć,
że wczoraj było tu pięknie,
że razem pod rękę
szliśmy w życia puszczy.
Wśród drzew trudu, męki,
szliśmy razem mimo wszystko tak w radości,
tak we szczęściu.
Teraz jestem sam i nie potrafię
już w tym szczęściu, w tej radości
kroczyć przez ścieżki wśród owych drzew absurdów życia,
bo już wiem, że na końcu – tak jak Ty – spotkam śmierć.
Tylko teraz, na tej ławce, kiedy zapatrzony w niebo
myślę i powracam,
do tych dni z tamtego kalendarza, czuję,
że ta sama radość mą duszę otacza.
Myślę. Tęsknię.
Życie nie to samo, gdy już wiem,
że na końcu jego puszczy,
czeka mnie śmierć.
Popatrzmy...
"Wyszedłem
i, w tym jakby niebie zapatrzony,
myślami powracam do dni
tamtejszego kalendarza"
Po kiego ten przecinek? Jeszcze przed 'i'. Poza tym zdecyduj się- albo używasz interpunkcji w całości, albo w ogóle. W przeciwnym wypadku, jest to zwykły błąd. Powrót do kalendarza, z całym szacunkiem, oklepany jak jajko na Wielkanoc....pustkę, tęsknotę, można opisać na milion innych sposobów. Ubliżasz temu inspirującemu uczuciu, idąc po najmniejszej linii oporu. Poza tym masz tu tautologię. wiadomo, że myślami.
"Radość. Śmiech. To mnie otacza,
gdy myślami jestem w skończonej historii,
w obrazie wspomnień, radosnych wspomnień
o chwilach razem spędzonych."
Pierwszy wers jest zbyt banalny, opis jak z bravo.Poza tym taka mini enumeracja jest mało funkcjonalna. Masz tu powtórzenie. Ta specyficzna epifora, którą się posługujesz w obrębie jednego wersu, jest słaba. Nie rozumiem tej inwersji zupełnie. Lepiej byłoby już to 'razem' na koniec wywalić. Poza tym, cała strofa okrutnie grafomańska. Upajasz się własnym słowem, to źle.
"Powracam, bo nie chcę zapomnieć,
że wczoraj było tu pięknie,
że razem pod rękę
szliśmy w życia puszczy.
Wśród drzew trudu, męki,
szliśmy razem mimo wszystko tak w radości,
tak we szczęściu."
Oczywista oczywistość w pierwszym wersie. anafora kolejnych dwóch bardzo banalna. Nawet elipsy nie ratują. Skąd wzięła Ci się taka pojedyncza wielka litera? Ostatnie dwa w tej strofie to katastrofa....'we szczęściu'???? 'tak w'???? To ma być poezja, czyli między innymi umiejętność zapanowania nad słowami....Nie zostawiaj przecinków na końcach wersów.
"Teraz jestem sam i nie potrafię
już w tym szczęściu, w tej radości
kroczyć przez ścieżki wśród owych drzew absurdów życia,
bo już wiem, że na końcu – tak jak Ty – spotkam śmierć."
drzewa absurdów życia???Nadsłowie, połowę wyrazów można spokojnie wywalić. Używasz słowa 'owych'...wspominałeś o tym wcześniej, że teraz jest 'owych'? Zbyt wprost jest ta strofa. Znów bezużyteczne elipsy.
"Tylko teraz, na tej ławce, kiedy zapatrzony w niebo
myślę i powracam,
do tych dni z tamtego kalendarza, czuję,
że ta sama radość mą duszę otacza. "
zbędny patos. przesyt słów. Słaba klamra. masa zbędnych zaimków wskazujących, ale to w całości wiersza.
"Myślę. Tęsknię.
Życie nie to samo, gdy już wiem,
że na końcu jego puszczy,
czeka mnie śmierć."
ta strofa już była, tylko w innej formie.
W wierszu posłużyłeś się masakrycznie trudnym tematem. Mało kto potrafi dobrze opisać tak złożone uczucia. Masz tu masę rzeczy do poprawki. To wszystko napisałem Ci po to, żebyś wiedział nad czym musisz popracować. Trochę tego jest. Pracuj, pracuj, pracuj i jescze więcej czytaj!
Ps niezłe zdjęcia
Wiersz faktycznie niepotrzebnie odsyła do jakiś utartych obrazów (jak chociażby ławka, zapatrzenie w niebo). Niepotrzebnie też wykazuje jakieś dziwne odczucia podmiotu lirycznego ("bo już wiem, że na końcu – tak jak Ty – spotkam śmierć" - to się jednak mówiąca osoba przekonała o dość oczywistej prawdzie, jak mniemam). W ogóle obraz podmiotu lirycznego, który sam on buduje przed nami, to jednak obraz osoby bardzo wpatrzonej w swoje "ja". I do tego te nierozbudowane zdania złożone z samych orzeczeń trącą olbrzymią oczywistością.
Mniemam, że można widzieć to inaczej. Ja na nie.