a.
żyjemy w tym domu jak banda szczurów. obgryzamy wzajemnie swoje ogony, bijemy się
o miejsce w klatce. kto bliżej wody, a kto dalej od słońca. moje miejsce jest pomiędzy nimi.
coś dziwnego dzieje się z moimi palcami. sinieją od środka. na skórze pojawiają się
jedynie plamy na wzór wyrastających z ciężkiej ziemi kwiatów, przedzierających się
przez liczne kamienie, głodne zwierzęta. a człowiek to zwierzę, proszę pana.
gdzie tu doszukiwać się powołań, dusz. to ciało i nic poza tym. ciało należy do pana.
tego też.
jego ciało, moje ciało. co my z tym robimy? co możemy z tym zrobić. tyle ciała.
ciał. całe ciała. całe białe ciała. szorstkie, miękkie, delikatne, kruche. ciałka.
ciałokształt.
twoje miejsce jest pomiędzy nimi. między śniegiem, a kolejnym deszczem.
potrafisz sinieć od wewnątrz?
b.
matka odwija z brązowego papieru wyblakłe strony.
to moje życie, to część mojego wyboru - mówi do syna.
nie jest to mapa do skarbu ukrytego pod drzewem sąsiadów,
ani sekret przekazywany z pokolenia na pokolenie.
czekam - mówi matka i odchyla szarą głowę od nachalnego słońca.
tutaj nawet kwiaty wydają się być przebiegłe. śnieg mógł zaczekać.
myślisz, że można być aż tak naiwnym?
snow can't wait (and I too.)
sími
sími
Wiersz
·
20 kwietnia 2009
b. jest gorsze co nie znaczy, że złe;]
ta dziewczyna mnie zachwyca! :)
Wiersz wywołał fenomenalne uczucia. Oby tak dalej. świetny pomysł z ciałami, coś świeżego wreszcie. Coś, co chce się czytać.
zbyt dużo "się"
Zupełnie zbyteczne wprowadzenie "pana".
Tytuł mimo wszystko proponowałabym po polsku, mamy tyle ładnych snów.
Poza tym jest dobrze, ale do zachwycenia mi daleko.
Zgodzę się z estelką co do tytułu. Takie przeplatanki mulitjęzykowe mnie nie przekonują.