Już dobrze, siedzę; z niewiary jest mi niewygodnie,
jednak uśmiecham się na taką konfesję, choć nigdy
nie pociągał mnie ekshibicjonizm, nawet najbardziej
moralny, ale przecież nie będziemy nikogo poruszać
i niczego takiego, by dotknąć istoty, czy rzeczy ważnej
dla wielu różnych pań miłych i przychylnych, które wszystko
odbierają tak bardzo osobiście i uśmiechają się wdzięcznie,
z przekonaniem, że tylko dla nich kwitną kwiaty i wulkany
miewają erupcję i nawet bywa, że góry trzęsą się
w paroksyzmach, tak skwapliwie przyrównywanych
do symptomów miłości, której, tak naprawdę,
nie spotyka się na co dzień, bo nikt mi nie wmówi,
że tak po prostu wstanie z łóżka z zamiarem
obmycia twarzy ze wszystkich snów, tych pięknych
i tych najbardziej obleśnych, by rześko zatrzepotać
rzęsami, raźnie przebierać nogami, powitać dzień
nowy i będzie do nocy ślęczał nad zlewem pełnym
krwi, a później jeszcze do rana, aż w końcu straci
rachubę i poczucie czasu - nie będzie wiedział, czy
już się obudził, czy jeszcze ciągle śni i kocha.
oniryczne sprawy zdanie
Jarosław Jabrzemski
Jarosław Jabrzemski
Wiersz
·
21 kwietnia 2009
Paaanie Aaa., oniryzm to jeszcze Leśmian przeca : P
Dziękuję za aprobatę.