I lecę na skrzydłach pabialginy
Nie czując już nic
Nadpróchniałe kości
Odebrały mi świt
Ja sybaryta sam w ostępie
Czekam
Lecz nie nadchodzisz
Ty chwilo wytchnienia
Koteryjna ostrężyna wypuszcza
Ostentacyjnie swe pąki
Upajając się mą vanitas
A ja patrzę
Patrzę jak tempus fugit
Ulatuję do aeternitatis
Nadszedł już świt