Wpływ, Aleksandrze, nastąpi, gdy schylisz
kark pod naporem wiatru i nie będziesz mógł
powrócić. Zobaczysz, że nikt nie dba
o połamane źdźbła i nie broni niebieskim
spojrzeniom rozsypywać się po ziemi.
Usłyszysz, Aleksandrze, jak kiedyś ruda
Maj opowiadała o dalekich polach, których
nigdy nie widziała. Ręką kreśliła na ścianie
tajemny wzór ostatnich lat, pewna,
że kiedy już tam dojdziesz,
przeklniesz, Aleksandrze, głośno
wyzywając niebo, które odpowie,
że skończy się maj. I że nie wróci
przeklinanie.
Chiba wolałam inne myśli majowe, tutaj nie jestem za bardzo zadowolona z końcówki, chociaż uwielbiam jak te wiersze się przeplatają.
A może dlatego, że te są tak bardzo smutne?
Za trzecim czytaniem podoba mi się bardziej.
W skromnym rewanżu:
źdźbło
złem nie mruczy
słodko brzmi
przaśnie pokracznie
swojsko
dopóki nie przelałem krwi
więcej mi daj źdźbeł
Polsko
Ja dziękuję za możliwość czytania.