Andrzej Cnotliwy tłumaczy sam siebie co w konsekwencji doprowadza do dziwnych nieporozumień i dopełnień

Michał Domagalski

Andrzej Cnotliwy tłumaczy sam siebie co w konsekwencji doprowadza do dziwnych nieporozumień i dopełnień


*


trzy

pierwsze dni maja jako

świąteczne świetnie się

nadają do zadawania

niepotrzebnych pytań


trzeba wytłumaczyć decyzję

rodziców (imię) i pochodzenie

(nazwisko) ubrać

w przemyślaną całość

okoliczniki czasu przeszłego przypadki

zależne od chaosu myśli zamienić

pajęczynę bełkotów w

bezwzględnie dodatnią wartość stałą

funkcję odcinek prostej tradycji

rozwarty kąt możliwości ograniczyć

słowem

do ostrza jednoznaczności

punktu


*


Andrzej Cnotliwy rozbiera się zdejmuje

marynarkę znaczeń spodnie dźwięków

bieliznę liter i rozważa kulturowe

naleciałości skóry


próbuje założyć ubranie na ciała

obcych wszystko jednak za

nadto zwisa uwiera tworząc

odciski nieporozumień


język nie rozpoznaje drobnych

smaczków a przecież to kwestia

smaczku


*


Andrzej Cnotliwy chciałby nie nabierać

głębszego sensu wierzyć Staremu

Poecie w zużycie

słów


wystarczyłoby mu to co w kałuży

i tak nie umiałby tego wypić rozszyfrować

znaczeń odbić przecież można

się utopić

nawet w łyżce wody


głębia napawa lękiem Andrzeja

Cnotliwego te wszystkie nurty zdradliwe

prądy konteksty i nawiązania z vademecum

maturzysty


dużo słuszniej i bezpieczniej

byłoby napisać podręcznik

elementarz abc pływania ale

to zadanie dla znawców dla tych którzy

zawsze

wiedzą lepiej


Andrzej nie jest nawet Lwem

więc pisze wiersz

poemat buduje dach

basenu

Michał Domagalski
Michał Domagalski
Wiersz · 10 maja 2009
anonim
Usunięto 1 komentarz