bywamy chwilochłonni
z przymrużonym okiem
pomarszczoną brwią na logikę
znów określa nas dotyk
słowa wnikną w spojrzenia
zwichrzonych godzin całą minutę
w istocie pytań chowamy słonia
choć odpowiedzi uciekają bokiem
niepewnością spraw
rozbieramy tajemnicę do naga
co myślom zakłada stumilowe buty
ostrość tracąc w dwóch krokach
proszę
utońmy w marzeniach
zanim upijemy się losem bez zasad
- kij jako element porównawczy (patrz historia kanału sueskiego)
- wódka jako rozpuszczalnik dla mas plastycznych zatytułowanych " Mózg przed pracą zbiorową"
Zatem, przed każdymi drzwiami pozostaje lęk przed rzeczywistą postacią urzędnika, dla którego my nie mamy współczucia, a on nas nienawidzi. Sprawą do załatwienia, widzimy coraz mniej - co nie znaczy, że nam się nie udało. I owszem! Stąd radość i libacja ostatniej strofy uwikłanej w wyżej podaną wódkę. Wniosek - patrz na urzędnika jak na brata, a jedzenie ryb stanie się przyjemną koniecznością.
Dla mnie tylko to"
"niepewnością spraw
rozbieramy tajemnicę do naga
co myślom zakłada stumilowe buty
ostrość tracąc w dwóch krokach"
Pozdrawiam.
Jeżeli chodzi o treść to też niestety nie zachwyca, brakuje jakichś perełek. Nie sposób odnieść wrażenia, że wiersz mógłby być lepszy, choć należy docenić, że próbuje traktować o uczuciach w sposób niebanalny.