Piąta rano. Na stacji moskiewskiego metra ruda suka
i sprzątaczka. Kobieta wie, że za chwilę zleją się z tłumem
i przestanie być z psem sam na sam,
ale nie zamierza go dotknąć. Czuje lęk, że zarazi się
jakąś chorobą, zapali od rudego płomyka
i będzie równie widocznym celem.
Kiedy sprząta puszki po piwie, myśli: tej nocy
po raz kolejny spotkał chłopaków.
Śledzili cudzą grę w pubie, potem
nastąpili na kulawą nogę. Dwa do zera,
zawszona suko, pobudka!
Teraz jeszcze leżą w łóżkach
bez czerwonych koszulek Liverpool FC. Śni im się
przejmujący chłód, wiatr wzbudzony
przez odjeżdżający pociąg,
oślepiające płomyki świateł.