nagle odkrywa że słowa są obce
rozumie je ale nie poznaje brzmienia
jakby ktoś połączył dźwięki na chybił-trafił
a potem odciął dopływ prądu bo
panie majster!
fajrant
wdeptuje peta w chodnik i przygląda się autobusom
palce w kieszeni zahaczają o drobne na bilet
którego nie kupi
bo i tak przecież zawsze wraca do domu
na cudzych kolanach
kurewski świat stoi wtedy w korku i trąbi
a on zachowuje ostatnie pozory ruchu
czuje się wtedy lepiej
przez chwilę
jak bóg krawężnika lawiruje między pęknięciami
zalepia dziury pantokratorskim oddechem
śmierdzącym wódką i pozwala sobie na kilka
naprawdę fundamentalnych zaprzeczeń
w głębi duszy nadal tęskni za mozaikami
ze ścian i podłóg hamamu
chciałby je rozdrapać do krwi
usłyszeć zawodzenie muezina a może
a może nawet śpiew zapomnianych
komórek własnego ciała
innym razem bardzo wyraźnie widzi wnętrze
knajpy
nazywa ją różnie mebluje ożywia zaludnia
ale ciągle wymyka mu się z rąk właściwa
linia przewodnia
więc
puzzle dryfują w kierunku klozetu
bez nadziei na jakąkolwiek spójność obrazu
niestety nawet pantokratorski oddech
nie posiada mocy wskrzeszania
jeszcze żyjących
wie o tym dobrze dlatego w połowie drogi
wyciąga z kieszeni świeżą paczkę fajek
cholerny nałóg
mówi
i niemal od razu dostaje rozgrzeszenie
full serwis od ręki bez żadnych zagwozdek
mikroskopijnym drukiem
może następnym razem skręcę w lewo nigdy
nie skręcam w lewo
wzrusza ramionami i zaciąga się dymem
a nad chodnikiem snują się jeszcze ostatnie
nabrzmiałe ołowiem fatamorgany
na razie nuda jak flaki z olejem
"w głębi duszy nadal tęskni za mozaikami
ze ścian i podłóg hamamu
chciałby je rozdrapać do krwi
usłyszeć zawodzenie muezina a może"
chociaż pierwszą część bez problemu można zapisać ciągiem. fajne to twoje pisanie.
Ale przekonana do końca nie jestem, bo znajomi mi mówią, że pierwotna wersja - właśnie dzięki chaosowi i wielowierszowości - też ma specyficzny urok.
Więc będą dwie wersje, ha! ;)
mówi
i niemal od razu dostaje rozgrzeszenie
full serwis od ręki bez żadnych zagwozdek
mikroskopijnym drukiem
może następnym razem skręcę w lewo nigdy
nie skręcam w lewo
wzrusza ramionami i zaciąga się dymem
a nad chodnikiem snują się jeszcze ostatnie
nabrzmiałe ołowiem fatamorgany"
dla mnie zbyteczny i strącony w przegadanie motyw. to, aby nie stracić, można podać w trinium - każdy z osobna lub razem, ale każdy o innym tytule - myślę że warto, przemyśl to. bo egzystencja i egzaltacja budowlanym intelektem, zaburzenie dnia wsparte chwilą refleksji, gdzie nie często jest miejsce na wiersz, ale zawsze jest chwila na wódkę i szluga, żyje własnym wierszem. Taki manifest, żeby do końca nie stracić tego, co i tak się zatraca - normalność.
ps. i nie dziw się, że tak się rozbiłem, ale cholerna wywrota nie toleruje długich komentarzy
mówi
i niemal od razu dostaje rozgrzeszenie
full serwis od ręki bez żadnych zagwozdek
mikroskopijnym drukiem
może następnym razem skręcę w lewo nigdy
nie skręcam w lewo
wzrusza ramionami i zaciąga się dymem
a nad chodnikiem snują się jeszcze ostatnie
nabrzmiałe ołowiem fatamorgany"
dla mnie zbyteczny i strącony w przegadanie motyw. to, aby nie stracić, można podać w trinium - każdy z osobna lub razem, ale każdy o innym tytule - myślę że warto, przemyśl to. Bo egzystencja, budowlany intelekt, zaburzenie dnia wsparte chwilą refleksji, gdzie nie często jest miejsce nawiersz, ale zawsze jest chwila na wódkę i szluga. Taki manifest, żeby do końca niestracić tego, co i tak się zatraca - normalność.
ps. i nie dziw się, że tak się rozbiłem, ale cholerna wywrota nie toleruje długich komentarzy...
mebluje
ożywia
zaludnia
ale ciągle wymyka mu się z rąk
właściwa linia przewodnia
więc
puzzle dryfują w kierunku klozetu
bez nadziei na jakąkolwiek spójność obrazu
niestety nawet pantokratorski oddech
nie posiada mocy wskrzeszania
jeszcze żyjących
wie o tym dobrze dlatego w połowie drogi
wyciąga z kieszeni świeżą paczkę fajek"