Onirka eskapistyczna (wiersz)
marcinsen
W imbryku zalałem trzy słowa:
księżyc, maliny, radiowa,
dodałem dwie krople wiśniówki,
czerwona, pół małej wróżki.
(pół – wcale nie makabrycznie,
ale po prostu – lirycznie)
Pod drzewem się z kotem rozsiadłem
(kot czarny, a drzewo wierzbowe),
spod gwiazd audycji słuchałem
(z gwiazd jasnych, a nutki wyśnione).
Tak często tu przesiaduję -
czasami aż bierze mnie strach
i wtedy z gorączką rachuję,
a kota zostawiam gdzieś w snach.
Rachuję, obliczam, zagryzam
(wargi, paznokcie, faktury),
przychodzę na czas, odbijam
(kartę w zakładzie)...eh, bzdury!
Więc wracam na łąkę pod wierzbą,
gdzie gwiżdżą zbójeckie mi sny,
gdzie koty - włóczęgi mi mruczą,
a głównie to mruczysz mi Ty.
22.06.2009, Bristol
dobry
1 głos
przysłano:
23 czerwca 2009
(historia)
przysłał
marcinsen –
23 czerwca 2009, 16:52
autoryzował
Justyna D. Barańska –
25 czerwca 2009, 23:28
Zaloguj się Nie masz konta? Zarejestruj się
Poza tym tekst brzmi bardziej jak zaklęcie niż wiersz.
Zdarza się.
Mógłbyś Jarek rozwinąć to o syntaktyce i rymach? Przyznaję się, że nie znałem tego słowa (syntaktyka) i nawet definicja z wikipedii mi nie pomogła, żeby zrozumieć co masz na myśli:).
Osobiście myślę, że komentarz tego typu byłby przydatniejszy, gdyby rozwinął trochę zarzuty wobec wiersza, a nie po prostu zdzielił przez łeb twórcę:). Dzięki.