owinięty w pieluszki ułożony w żłobie
prześliczny chłopczyk z blond loczkami
błogosławi krówkę osiołka i inne przeżuwacze z boskiej stajenki
chociaż w rzeczywistości był Żydem
i nie leżał w stajence tylko w grocie
prawdopodobnie też urodził się na wiosnę
co rok otaczają go góralskie kapele
albo każą mu przychodzić na świat
w pałacyku z siedmioma basztami
Potem chłopczyk dorasta i mężnieje zapuszcza kasztanową bródkę
i nabiera rysów twarzy właściwych bizantyjskiej mozaice
chodzi po Galilei i naucza o tym co warto co trzeba a czego nie wolno
i że najważniejsza jest miłość
Teraz pałeczkę przejęli Izraelita i rozjuszony Palestyńczyk
bij morduj oko za oko ząb za ząb
A chłopca złapali niedobrzy Rzymianie i przybili do krzyża
olbrzymimi gwoździami na oczach uszczęśliwionego tłumu
zapewnili masom rozrywkę i zbawienie przy okazji
I tak co roku rodzi się w grudniu i umiera na wiosnę
a potem zmartwychwstaje dnia trzeciego
tylko co mu to daje skoro nie jest lepiej
a wręcz gorzej
jakby nikogo nie obchodziło to co kiedyś powiedział
bo ważniejszy jest krzyż żłóbek stajenka
krówka osiołek
i śnieg pod którymi uginają się świerki w Galilei
Szluger
Wiersz
·
2 stycznia 2001
-
xnw sumie ok,trojka z plusem, byloby duzo lepsze bez pretensjonalnego : 'tylko co mu to daje(...) co kiedys powiedzial'.