"Księżyc świeci, martwiec leci.
Sukieneczką szach, szach...
Panieneczko, czy nie strach?"
wszystko płynie
bezszelestnie dryfuję między porankiem
a kolacją, bez kierunku i celu,
powolutku.
szukam prawdy czystej, nierealnej.
pozorna odwaga nie daje
ukojenia.
wycisza tylko dźwięki i odruchy. noce
jeszcze ciepłe, południce śpią,
czekają
żniw. szum wiatru zwiastuje polowanie
lniane suknie i chłodne poranki.
niechętnie, chyłkiem
wychodzę ze słowa
kwiat paproci wciąż tajemnicą
pożądaną
przez pogańskie dusze, lniane suknie
i chłodne poranki, niechętnie
chyłkiem
wychodzę ze słowa" - podoba mi się ten fragment
Popraw "wiatru".
Pozdrawiam.
"bezszelestnie dryfuję między porankiem
a kolacją," - już samo bezszelestnie mi się nie podoba, bo jednak należy w takim zestawieniu do standardów, którymi naprawdę człowiek może się już przejeść, ale ok.
kolacja - no brzmi to nieco hm... infantylnie i przekombinowanie. z drugiej strony jednak nakierowuje na myśli - kolacja ze śniadaniem.
"nierealnej tak
obcej," - wycięłabym "tak obcej", już samo tak wchodzi w nieebzpieczne patetyczne uniesienia i myślę, że wywołuje całkiem niezamierzony komizm.
"noce
jeszcze ciepłe, południce śpią
czekają
żniw, szum wiatru zwiastuje polowanie" - ten fragment dla odmiany bardzo mi się spodobał, nie ma tu nic wymuszonego, słowa płyną, obrazy płyną i tu objawia sie kunszt.
"kwiat paproci wciąż tajemnicą
pożądaną
przez pogańskie dusze" - natomiast kwiat paproci znów wydaje mi się naciągany. nie lepiej pójść śladem południc? za dużo elementów.
" lniane suknie
i chłodne poranki, niechętnie
chyłkiem
wychodzę ze słowa" - a to znów dobre, wynika z siebie, jest ciągiem.
co jeszcze mogłabym powiedzieć? interpunkcja - kulawa. jeśli już używasz przecinków, to i kropki zastosuj, zwłaszcza, że w niektórych miejscach o wiele lepiej pasują niż przecinki.
unikaj sztuczności.