dzień z życia paryskiego kopciuszka

modliszqa

o trzynastej może rozłożyć koc pod platanem
pogadać przy bagietce z wróblami
odkorkować wstęp do bajki
ma godzinę by się znieczulić i przetrwać kolejne pięć

po południu jest cieplej i prędzej
z każdym bukietem bliżej balu
już nie dba o poranione palce
martwi się czy pantofelki  pomieszczą rosnące haluksy

wieczorne metro przypomina nocną spelunę
śmierdzi czosnkiem alkoholem i potem

już na klatce schodowej ściąga sandały i sweter
nie chce być kopciuszkiem
dryfuje w wannie po lawendowych polach
przy kolacji uwolniona z butelki wróżka
otula szalem wysyła na bal

pałacowy zegar oznajmia północ tylko pięć razy
książę zmienia się w czajnik z kawą daje czas
ścianom i oknom na powrót do codziennych rozmiarów

poranne metro przypomina przytulną kawiarnię
pachnie świeżą gazetą chlebem i perfumami

hala wita chłodem kostnicy
obiecuje najbliższe pięć godzin  cierpienia wśród róż

do trzynastej

modliszqa
modliszqa
Wiersz · 8 sierpnia 2009
anonim
  • tomasz
    ciekawy tekst

    · Zgłoś · 15 lat
  • Q
    Najciekawszy wręcz z wszystkich jakie tu dziś czytałam. Długo mnie na Wywrocie nie było, a tu takie spustoszenie.

    · Zgłoś · 15 lat