Kiedy przychodzili.....
Przeobrażałam sie we wieże cierpliwości ……
W moim cieniu odpoczywali, przechodzili przez bramę przeznaczenia
by wejść do Ogrodu Światła……
Zamieniałam się w miękką owce dla rąk i w winne jabłko dla warg…
Byłam upalnym wiatrem rozdmuchującym płomień …….
Gorejąca trawa w której sie zanurzali....
Gwałtowna rzeką porywająca niebo i ziemie …….
Przekształcałam się w drzewo ciszy, rodzące sen ………
Stawałam się lustrem, by mogli podziwiać swoja doskonałość....
Koszykiem w którym chowali swa samotność…..
Ziemią po której szedł księżyc…….
Niebem któro płonęło od zachodu słońca….
Najpilniejszą uczennicą czerpiącą ze skarbnicy ich mądrości…
Gdy odchodzili.......
Zamieniałam sie w siebie... okryta szczelnie wyłącznie swoją osobowością........................................mężczyźni mojego życia.