Dopóki jest nadzieja
Między zgiełkiem a ciszą przestrzeni niewiele
Z wolna kropla za kroplą w obieg krwi się wciska
Nie ma letnich zapachów korytarzy zieleń,
Świat jakby w mniej nachalnych jawi się przebłyskach.
Markerem oznaczone gwiazdozbiory ciała,
Dźwięk cicho szeleszczący, jakby utkwił w mantrach,
I postać w ułożonej pozie skamieniała,
Beznamiętne spojrzenie znad Głowicy Gantra.
Wyczekanie samotne od świtu do świtu,
Wyrokiem brzmią w około przyciszone głosy,
Nadzieję czas przynosi z pamięci błękitów,
Że tę głowę czas jeszcze ozdobi we włosy.
Parę drzwi i korytarz, przestrzeni niewiele,
Inny świat, inne życie, bez zapachu zieleń.
Między zgiełkiem a ciszą przestrzeni niewiele
Z wolna kropla za kroplą w obieg krwi się wciska
Nie ma letnich zapachów korytarzy zieleń,
Świat jakby w mniej nachalnych jawi się przebłyskach.
Markerem oznaczone gwiazdozbiory ciała,
Dźwięk cicho szeleszczący, jakby utkwił w mantrach,
I postać w ułożonej pozie skamieniała,
Beznamiętne spojrzenie znad Głowicy Gantra.
Wyczekanie samotne od świtu do świtu,
Wyrokiem brzmią w około przyciszone głosy,
Nadzieję czas przynosi z pamięci błękitów,
Że tę głowę czas jeszcze ozdobi we włosy.
Parę drzwi i korytarz, przestrzeni niewiele,
Inny świat, inne życie, bez zapachu zieleń.