Wczoraj zadano mi kłutą ranę
Oblałem się potem, pobladłem nie dowierzając
Że mogę stracić to o co walczę
Za tydzień zadano mi kłutą ranę
Nie bolało tak bardzo jak ostatnio
I nie martwiłem się
Rok temu zadano mi kłutą ranę
Umyłem ręce,
krew ściekała mi po policzkach
Nie pamiętam już kiedy zadano mi kłutą ranę
Tym razem w serce
Sam nie wiem, kiedy
znajdę kolejną kłutą ranę na swym ciele
Wygodnie mi z nowymi
Nawet powoli się zaprzyjaźniam
Cieszę się tylko, że Oddycham.
O ile pomysł z cofaniem czasu bardzo dobry, o tyle powtórzenia nie bardzo, w każdym razie dla mnie. A może z tym cofaniem czasu stopniować (zwiększać) szarpanie ciała (i duszy)? Albo na odwrót? W sumie - dlaczego PL się zaprzyjaźnił? Może te rany teraz już mało istotne? Albo - coraz większe, ale doświadczenie każe przyjmować je ze spokojem?
Pozdrawiam.
pozdrawiam :)