Nygus szedł rycersko
Z euforią bażanta
Pozdrowił bratersko
Druha, Bumelanta
Bumelant się trudził
Więc mu cześć i chwała
Acz w porę nie zbudził
Kolegi Bęcwała
Bęcwał, za to susem
Wiewiórczo-strusiowym
Za panem Nygusem
Wyskoczył na łowy
Panie Nygus, bracie
Po co nerwy płonić
Lepiej wszak przy chacie
Trochę powałkonić?
Tu, Wałkoń znienacka
Z probęcwalską fizis
Ni trochę się cacka
Nakreślając kryzys
Bęcwale skończony!
Gdzież jest twoja miara?
Wałkońskiej mej strony
Od Nygusa – wara!
Gdy Nygus spisywał
Bęcwalstwa pamflety
Tyś go nieraz zbywał
Tym, co zdziałał Kretyn
A Kretyn spokojnie
Syci blask oliwą
W naszej małej wojnie
Wspólne zbierzem żniwo
Bęcwale, los-mieńco
Toż my tutej sami
Od dekad już n-ciu
Rację wyłuszczamy
Nygus się nie wzruszył
Wałkoń wcale spłonił
Bęcwał się napuszył
A Kretyn – ukłonił
Gdy na prostej drodze
Nygus, Wałkoń stali
Wprost zdziwieni srodze
Chłystka napotkali
Bumelanta wzięli
A było to wiosną
Wespół rozpoczęli
Swą twórczość radosną
Morał przeto taki:
Gdy Kretyn z Bęcwałem
W sposób lada jaki
Rządzą się przewałem
Nygus z Bumelantem
Wałkoń – na pół gwizdka
Tamtym staną kantem
Przy pomocy Chłystka
U nas norma…
Tommy Gun
Tommy Gun
Wiersz
·
19 września 2009
Pozdrawiam serdecznie
Dzięki za uwagi, Grzesiu - wiesz, że je cenię.
Pozdrawiam serdecznie