Zjesienniłem się cały, powłoka i szkielet,
Wspomnienie letniej jawy czas już gdzieś zasuszył,
Czuje się jak niechciane pod parkanem ziele,
Z przebarwieniem na ciele, z pożółkłością duszy.
Osnułem się w chmur własnych szaroburą togę,
Zimny jestem i mokry jak deszczowy płaczek,
Jakiś dzwon dudni we mnie na strach czy też trwogę,
Patrzę w to czego nie ma i wiem - nie zobaczę..
W parku wiatr się dziś pastwi nad zerwanym liściem,
Lepkim, ciężkim, leniwym od chłodnej wilgoci,
Cóż, że mógłby zatańczyć czerwono-złociście,
Brak mu przecież promienia co mógłby go złocić.
Jak ten liść się dziś czuję rdzawy i ponury,
Nieprzyjazne mam światu spojrzenie pochmurne,
Choć może tli się we mnie, w cząstkach poniektórych,
Chęć, by sobie choć noce - rozbawić nokturnem.
stworzony on jest.. A jak nastrój podły, jesienny, to i do rozbawienia się, choć iluzorycznego,
nokturn dobry (szczególnie jak innych pomysłów brak).
Strasznie dziękuję za czytanie, komentarze i oceny.