Ja nie chciałem napomykać
Nawet blasku słowa zrębem
I n-razy się potykać
O to, co pstrym włada kłębem
Myśli kłębem notorycznych
Bo błogostan w sobie mieszczą
W szumie tłumu dni nielicznych
Piętno blasku ciągle pieszczą
Piętno drugie drzemie srodze
Braku pytań substytutem
Choćbym nie chciał by na drodze
Stało coś, co drażni butę
Buta dźwięku sztubackości
Dźwigać będzie konotacje
Arytmiczny spazm słodkości
Interwału świetli racje
Rację, którą bez myślenia
W czerep miałem wbitą przeto
Słów porządek rozpromienia
Choćbym nie był i poetą
A poety postać śpiewna
Będzie tutaj tylko miałem
Kruszcem słowa myśl niepewna
Cóż, przepraszam, ja nie chciałem
Ja nie chciałem, chociaż chcenia
Burza ad hoc nadciągała
Toteż quazi-constans zmieniam
Jeśli tylko byś zechciała
Ja nie chciałem
Tommy Gun
Tommy Gun
Wiersz
·
10 października 2009
Buta dźwięku sztubackości
Dźwigać będzie konotacje
Arytmiczny spazm słodkości
Interwału świetli racje
ja jeszcze wrócę, bo to pytanie i tłumaczenie się "nie chceniem" nie daje spokoju. tylko znajdę jakieś podejście pod te górę.
Kazio lejbrując na sajcie też może być poetą, a przynajmniej się czuć, jak chyba każdy będący w określonym stanie. Wszak, nie?