samotna kobieta kurczy się do rozmiaru robaka
w ciemności gryzie porzuconą poduszkę
łzą pozwala wsiąkać w miejsce po nim
miejscu temu nie chce nadać neutralności
jeszcze nie teraz
przeboleć to obowiązek jak trud porodu
powoli jednak przychodzi świętość
głowę unosi i pozwala pojednać się z lustrem
piasek z ust wypluty znika pod obcasem
dusza pogodzona już z biodrami
szepcze coś o tangu i śniadaniu do łóżka
żaluzje dają przepustkę słońcu
mądrzejsza o policzki wymierzone
i te jej twarz rumieniące
o tak które nie znaczyło
jest gotowa zaprosić miłość nową
a może tę samą złapaną w ciemności
... na robaka
Witam na zakręcie ;)
jeszcze z tym skurczonym robakiem, to mi się przypomina opis opętanej zakonnicy w opowiadaniu Iwaszkiewicza. przyrównał ją do skurczonej śliwki ;)
Pozdrawiam pod ogromnym wrażeniem.
Bardzo ciekawy pomysł. Tekst do poważnej poprawy, w mojej opinii.
Jeśli jednak nie zechcesz z niej skorzystać - popraw sobie literówkę w trzecim wersie.
To, co w tym wierszu wydaje mi się najciekawsze, to świetna klamra i nasycony tajemniczością nastrój. Pomysł bardzo dobry: w pierwszym wersie obraz "kobiety - robaka" dramatyczny i odważny zgrabnie ewoluuje w żartobliwy w ostatnim, nie traci przy tym nic ze swojego emocjonalnego ciężaru. Dobre.
Bardzo mi się podoba "dusza pogodzona już z biodrami". Zamysł mi się podoba, ale nie wykonanie.
Ciekawie rysuje się na początku nastrój, niełatwo taki stworzyć, a tym bardziej konsekwentnie utrzymać przez cały wiersz. Tutaj, w końcówce drugiego wersu, zostaje on zwyczajnie roztrwoniony.
Szybko. Za szybko, jak na taki krótki tekst , "żaluzje dają przepustkę słońcu". Skoro bowiem bohaterka ma obowiązek przeboleć, i to obowiązek porównany z porodem, to nie może liczyć na szybkie z niego zwolnienie. Z pewnością nie daje go jej Autorka swoją niecierpliwością. Poród to nie zastrzyk. Trwa.
W trzeciej zwrotce "bogatsza o policzki", wystarczyłoby zupełnie. W tym miejscu, jak i w ogóle w całym tym wierszu widzę, a raczej nie mogę patrzeć na poważne przegadanie.
Od samego początku: po co pisać "samotna", skoro później dobrze to widać; "świętość" - bez uzasadnienia, skoro obowiązek, to nie świętość, życie po prostu. No i "miłość", można o niej pisać nie wprost. To słowo, tak użyte, bardzo trywializuje tekst.
Teraz uwagi formalne: W trzeciej strofie mamy do czynienia z jakąś katastrofą, dlaczego nagle taka nienaturalna składnia, po co te zamiany, nie widać tu żadnej żadnej konsekwencji.
Dlaczego "miłość nową" a nie "nową miłość", jak podpowiada naturalny rytm języka polskiego,
"głowę unosi", "policzki wymierzone i twarz rumieniące", niby coś się tu uzasadnia przez te powielanie zabiegu, ale słabo i jeśli już to zrób to konsekwentnie w całym tekście.
Czemu służą te trzy kropeczki w ostatnim wersie, Aminto? Trywialne! Kursywa też nie jest konieczna, skoro wiersz ma być biały. A do tego aspiruje.
I jeszcze jedna ważna rzecz: figury, o ilości których wspominała Kasia (Opiekun), mogą być niesamowicie nośne. Lustro, dusza, biodra, piasek w ustach... To trzeba rozegrać! Mistrzem takiej rozgrywki i obsesjonistą w tym temacie jest Pan Janusz Styczeń, wrocławski poeta, który o kobiecie podchodzącej do lustra i przeżywającej odejście ukochanego napisał bodaj dziewięć tomów. Polecam lekturę.
widzę, że nie dotarło.
Popraw ten BŁĄD GRAMATYCZNY w drugim wersie.
Dativus pluralis słowa "łza" brzmi: "łzom"...
Trzymaj się.