Pamiętam te drgania niepewności i strach podniecenia
ciała parujące duchotą lipcowego weekendu
Wibrujące powietrze wpadające przez szeroko otwarte okno
na którym to? Trzecim piętrze?
Schody były strome
potknęłam się o jeden schodek lecz jeszcze nie upadłam
Akompaniament deszczu
który szeptał nam zasłyszane historie gdy myliśmy zęby
Później zasypialiśmy- ja wtulona w Twoje ramiona
A ty chłonąc feromony ze skóry na mojej głowie
Tak, wedle słów nauki mielibyśmy ładne i zdrowe dzieci
Kiedyś tam potem
mówiłeś że tego ranka- który dla nas był ciągle nocą
już mnie kochałeś
A ja ciągle broniłam się przed tą wiarą
I co?
Dziś deszcz tylko tobie szepcze historie na dobranoc
i teraz to Ty bronisz się przed moją wiarą
dla mnie odrobinę dziwne zestawianie liryzmu z wtrętem fizjologicznym: chłonąc feromony ze skóry na mojej głowie...
pytanie - I co? - dla mnie zupełnie nietrafione. tak bezpośrednie odwołania i przekroczenia granicy światów wymaga w poezji nowego kontekstu.
sama historia ważna dla autora swoją drogą - swoją jej przedstawianie do odbiorcy, który o takich historiach czytał wielokroć...