Śniła mi się dziś świątynia
pośród gór i pośród drzew
nikt się nigdy w niej nie modlił
ani nikt nie składał ofiar
czas wciąż płynął a świątynia
stała nadal mimo lat
nadal bardzo okazała
nadal niewykorzystana
chociaż bóg który w niej mieszkał
nawoływał rzewnym głosem
gardłem zdartym aż do krwi
wykrzykiwał swoje prośby
i choć ludzie ją widzieli
nikt zachwytu nie okazał
żaden z ludzi nie próbował
zbliżyć się do tej świątyni
bóg ten bowiem nie potrafił
przebudować swego domu
choć próbował przez lat wiele
z wnętrza nadal wiało pustką
i dopiero małe dziecko
zobaczyło smutek boga
weszło mówiąc że to ono
będzie wierzyć w jego słowa
uwierzyło pokochało
szary mur pokryło farbą
po czym stało się boginią
najpiękniejszą najwspanialszą
stary bóg nie odszedł jednak
postanowił zostać przy niej
i od teraz wyznawali
wiarę w to co zbudowane
a świątynia powolutku
zaczynała tętnić życiem
chociaż poza parą bogów
nikt jej nigdy nie odwiedził
kiedy oczy otworzyłem
zobaczyłem Ciebie obok
chociaż wcześniej
nie myślałem
że pojawisz się tak nagle
sen uleciał mi z pamięci
i nie ja go opisałem
ale zgodnie z Twoją wolą
wierzę w to co budujemy
o Bogini najwspanialsza
która czasem bywasz dzieckiem
otwórz oczy i spójrz na mnie
stary bóg znów się uśmiecha.
skoro "bóg" jest z małej literki, to dlaczego"Bogini" z wielkiej?jakieś to niekonsekwentne.