Chciałabym
Dotykiem dłoni móc zatonąć w morzu czułych łaknień…
Wilgocią warg zagubić się we mgle wstydliwych pragnień…
Muskaniem nosów twarze nieśmiało pochlapać uśmiechem…
I bliskość ciepłych ciał przerywanym wypełnić oddechem…
Chciałabym
Tęsknoty pieszczotą malować na mapie skóry spoconej …
Paluszkami żeglować przy wietrze przyjemności niezmąconej…
Zanurzyć się w całości w wypełnionym od rozkoszy oceanie…
I mrużyć powieki modlitwę unosząc o słodkie pożądanie…
Chciałabym
Od ust pocałunku móc wody ogromne rozlać z podniecenia…
Otulić twarz rękoma tracąc siły bez słowa mówienia…
Mocno wtulić się w pościel, ukryć w szeptach cieniu…
I usnąć szczęśliwa… w cudownym omdleniu…
"niezmączonej"? - niezmąconej chyba?
i wielokropki bym zlikwidowała.
ludzie też czują. nawet przyjemność..., i nawet zawstydzenie, stąd ten uśmiech.