zaprawdę błogosławiona noc
ciepła, wilgotna, duszna
las rąk
szczęk kości
świeży, lepki pot
giętkie nogi
sąsiadujące twarze
czują ciepło bliskości
parno
paruje pewność siebie
na dystans trzymają oczy
byty damskie i męskie
powierzchnie ich ciał
zwarte
śmiesznie niedostępne
opadną z sił
gdy wybrzmi ostatni akord
po czym zejdą ze sceny
gitarzysta
i nieudolny piosenkarz