atomy walczą o kolejny skrawek próżni. sen niesiony mleczno - mglistym
słowem daje nadzieję, ostatnią szansę, by rezonans myśli nie wprawił świata
w bezruch. modlitwy o spokój przechodzą w epileptyczny nawyk rąk,
którym bronię się przed utratą świadomości. znów cisza, uznana za zgodę,
ratuje spokój tchórzy. nadciąga fala, czuję już wielki podmuch wiatru.
niebo rysują uczucia zawieszone w czasoprzestrzeni, których
nigdy nie ogarnę jedną definicją, równą dla wszystkich.
nie ma powrotu. zasypiam więc w zakorkowanej butelce,
otoczony wirażem narzuconych barw. nie wiem gdzie płynę.