Na skraju łóżka leżący
marny poeta- wiecznie śpiący.
Okryty, przetarty
weną krwawiącą.
Ignorant uczuć
duszony przez myśli.
Za często wsteczny
z poduszka na opak,
sądzi, że dotrwa
do południa północy.
Nie!
Ciemność otwiera
szubienic strychy.
Kaci kroczą
z nagimi rękoma.
Kto dziś dokona zbrodni?
Cisza!
Wychodzą anioły
z aureoli kosą.
Plują na niebo
bo wiedzą.
Rankiem na trawie
musi być rosa..
szubienic strychy."; koniec
i zabiegi zupełnie nie w cel - forma...sytuacja liryczna traci spójność.
"z poduszka na opak" ?