Istnienie

Don szatano

Istnienie....

Patrzyłem w dal,samotny punkcik,
słyszałem jęk,chyba mego serca,
poznałem ból,pustkę duszy
Widziałem krew,czerwonawy szkarłat
bez nadziei...

Krzyczałem głośno,nikt tego nie słyszał,
biegłem ku zniszczeniu,nikt nie podał dłoni,
upadałem ciężko,brocząc mą posoką,
wstawałem znowu,podnosząc ten ciężar,
bez współczucia...

I pojawiłaś się,tu na mej drodze,
i uśmiechnęłaś ,wyciągnęłaś rękę,
szepnęłaś- zostań tutaj przy mym boku,
usiądź,popatrz słońce,nowy dzień nadchodzi
z przebłyskiem uczucia...

Ja się wtuliłem,wchłonąłem w twą dusze
zamknąłem powieki,zwolniłem dychanie
poczułem ten zapach,zniknąłem dla świata
nie chcę już odchodzić,zbyt wiele zyskałem
z drżeniem duszy...

Otworzyłem strumień,wir tajemnych zdarzen
niech się nie zamyka,to co jest nam dane
niech już pozostanie,to co przeznaczone
wszystko w naszych rękach,wartościowe chwile
z miłością...

 

Don szatano
Don szatano
Wiersz · 14 grudnia 2009
anonim